
Dziwny ten grudzień. Za oknem mokra, polska jesień, w radio nie grają lestkrysmesów, tylko normalną muzykę, a z wkurzających reklam mamy wyłącznie Ewelinę Lisowską włączającą niskie ceny. Słowem: nie ma klimatu. Trudno uwierzyć, że już za 6 dni Huragan Teresa strzeli focha, że nie chcemy śpiewać kolęd przy wigilijnym stole (kocham cię, babciu!). Jeśli jesteś spragniony świątecznego nastroju tak, jak ja, dołącz do mnie i odgrinchuj swoje życie w 20 prostych krokach.
- Włącz na jutubie świąteczną playlistę. Wybierz taką, na której „Driving home for Christmas” leci co najmniej dwa razy, a „Last Christmas” trzy.
- Wlej połowę butelki grzańca do garnka i podgrzej. To idealna ilość wina dla dwóch osób lub jednej, bardzo spragnionej. Spragnionej świątecznej atmosfery, ofkors. Dzięki temu zabiegowi, twój dom błyskawicznie wypełni się charakterystycznym, pięknym zapachem.
- Wyciągnij z szafy przypałowy sweter z bałwankiem, który sprezentowała ci babcia siedem lat temu. Oderwij z niego metkę i załóż. Sweter, nie metkę.
- Spróbuj, czy grzaniec się udał. Uciesz się, że tak.
- Zabierz się za pieczenie pierniczków. Przygotuj przepis blogerki kulinarnej, która ma najładniejsze zdjęcia, foremki w sugestywnych kształtach, pachnące przyprawy, ekologiczny miód od pszczół zielononóżek i kolorowe lukry o składzie opracowanym na łożu śmierci przez Marię Skłodowską-Curie.
- Zanim ubrudzisz sobie ręce, dopij grzańca. Przecież nie chcesz, żeby ostygł.
- Zagnieć i rozwałkuj ciasto. Wytnij gwiazdki, choinki i kilku Panów Ciastków. Włącz piekarnik.
- Czekając, aż piekarnik się rozgrzeje, przelej grzańca z garnka do swojego kubka, żeby zrobić w garnku miejsce na drugą połowę butelki.
- Tańcz z Marają Keri po kuchni.
- Idź zaprać plamę z wina na swetrze.
- Włóż pierniczki do piekarnika. Skoro już i tak będziesz przy piecu, dolej sobie wina.
- Usiądź, żeby odpocząć, rozkoszując się zapachem pierniczków roznoszącym się po domu. Napij się wina dla relaksu.
- Oglądając teledysk do „Last Christmas”, przypomnij sobie, że zawsze chciałeś spędzić święta z przyjaciółmi w górach. Zacznij szukać jakiejś chatki wolnej w przyszłym tygodniu. Wyślij smsy do wszystkich przyjaciół, informując ich, że we wtorek jedziecie do Szczyrku.
- Zorientuj się, że pierniczki miały być w piekarniku 15 minut, a minęło już pół godziny. Pobiegnij do kuchni, wybuchnij śmiechem na widok zwęglonego Pana Ciastka i odgryź mu głowę, a następnie z obrzydzeniem ją wypluj. Wyrzuć spalone pierniczki, wstaw drugą blachę ciastek do piekarnika i dolej sobie grzańca.
- Chwyć za telefon, żeby nastawić budzik. Zdziw się na widok 27 smsów od znajomych odmawiających wyjazdu do Szczyrku.
- Popłacz się ze wzruszenia, słuchając „Jezusa Malusieńkiego”, wyobrażając sobie, jak temu biedactwu było zimno.
- Zaklnij szpetnie, czując zapach spalenizny dobiegający z piekarnika. Zastanów się, jak to możliwe, że minęło już 35 minut. W drodze do kuchni dwukrotnie się potknij.
- Wyrzuciwszy blachę spalonych pierniczków, włóż trzecią, ostatnią porcję do piekarnika. Otwórz drugą butelkę grzańca. Stwierdź, że nie chce ci się go podgrzewać i nalej sobie zimnego.
- Idź zaprać plamę z wina na swetrze. Zdziw się, że nie schodzi. Odkryj, że nie odkręciłeś wody.
- Ponaglony budzikiem, wyciągnij pierniczki z piekarnika. Zjedz wszystkie naraz, sprytnie zapijając je niegrzanym winem, żeby uniknąć poparzenia. Ponieś klęskę. Usiłując podmuchać się po własnym języku, zaśnij na podłodze w kuchni.
Klasa! Od razu lepiej! Jeśli znacie jakieś inne, równie skuteczne sposoby obudzenia magii świąt, dajcie proszę znać. Czas leci, jestem zdesperowana!